Komentarze: 1
Dla Julii to był najgorszy dzień w jej życiu. Ilona, opiekunka domu- liceum, w którym od trzech lat mieszkała Julia zawołała ją do swojego pokoju i oznajmiła, ze dziewczyna musi opuścić ich i przenieść się w miejsce zgodne z jej wiekiem. Nie pomogły prośby i płacz. Julia przeniosła się. Tak właśnie rozpoczął się dla niej ten tragiczny dzień. Była załamana. Siedziała w jakimś trzyosobowym pokoju w trzecim domu- gimnazjum. Miała 16 lat i zgodnie z wszystkimi założeniami tego internatu powinna już od trzech lat mieszkać w tym domku. Jednak ona zawsze była uprzywilejowana ze względu na to, ze jej rodzice byli właścicielami. W związku z tym mieszkała zawsze ze starszymi, dokładniej z Mili i Agatą. Przechodziła z domu do domu, z piętra na piętro tak jak jej przyjaciółki. Teraz nagle wszystko się zawaliło. Musiała wrócić do domu odpowiadającego jej wiekowi. W ten sposób znalazła się z powrotem w gimnazjum. Wśród nieznanych jej osób i z dala od przyjaciół. Tu było wszystko zupełnie inne.
Rozpakowała już wszystkie swoje rzeczy i teraz usiadła zapłakana na łóżko. Nagle do pokoju wpadła jakaś dziewczyna. Na pierwszy rzut oka wyglądała na starszą. Miała bardzo sympatyczny wyraz twarzy.
- Hej jestem Patrycja, a ty pewnie Julia- przywitała się serdecznie
- Tak- dziewczyna odpowiedziała jej bez entuzjazmu
- Nie przejmuj się. Tu jest świetnie- poklepała ją po ramieniu.
- Pat!- do pokoju wbiegła druga dziewczyna- O to ta nowa- wskazała na Julkę i uśmiechnęła się
- Tak, to ja- Julia podała jej rękę przedstawiając się
- Miło mi. Olivia jestem, a teraz Pat daj mi jakieś ciuchy zaraz przyjdzie Paweł musze jakoś wyglądać!
- Nie przejmuj się młoda- Pat jeszcze raz uśmiechnęła się do Julii wyciągając z szafy jakieś bluzki. Do staruszków raczej nie zatęsknisz. Chyba nie jesteś mazgaj. Poza tym pani Roberts jest bardzo sympatyczna.
- Luz- skwitowała Julia i poszła do łazienki.
Przyszedł ten cały Paweł i powoli rozkręcała się impreza. Nie było w niej co prawda nic z tego co miały w sobie impry z poprzedniego domu Julii. Przynajmniej tak jej się wydawało. Było już koło 1. Kiedy w pokoju rozległ się huk. Wszyscy zamarli z przerażenia. Później do pokoju wpadła wściekła pani Roberts ze swoim chłopakiem. Była to bardzo miła kobieta, ale nie lubiła gdy ktoś ją budził w nocy. Nie lubiła także jak mówiło się do niej po imieniu. Julia doskonale o tym wiedziała w końcu mieszkała tu jakiś czas temu, poza tym Sylwia Roberts była jej chrzestną mamą i ulubioną ciotką.
- Co wy tu robicie- wrzasnęła opiekunka
- Przepraszamy!- szepnęli razem
- Do pokoi, wszyscy, ale już. Jutro macie cisze nocną o 10. Jazda.
- Nie złość się! Od tego robią się zmarszczki- zaczęła Julia, a wszyscy popatrzyli na nią z przerażeniem. Nie dość, ze mówiła do niej na ty, to jeszcze takim tonem.
- Przestań!- ktoś złapał dziewczynę za rękę tak, ze Sylwia nie mogła jej zobaczyć.- ona nienawidzi jak się do niej mówi na ty. Chcesz wylecieć zanim tu na dobre zamieszkałaś?- szepnął jej do ucha
- Kto to powiedział- krzyknęła jeszcze bardziej zła opiekunka
- Ja. Troszczę się abyś nie miała zmarszczek, kochanie! Greg cię w tedy zostawi. Pani Roberts.- zaakcentowała ostatnie zdanie.- Ilona jakoś pozwala mówić do siebie po imieniu, ty też powinnaś zacząć.
- No tak. Mogłam się domyśleć. Aniołek.